wtorek, 14 października 2014

Prolog

Stephanie siedziała w kacie, naburmuszona. Nie żeby Sadie się dziwiła. Nie wiedziała, który z planów jej męża zakładał przemianę jej brata. Nic nie mówiła. Loki zawsze był mocny w gębie, doskonale to rozumiała, sama taka była.
Steve'a nie obchodziło, ze aktualnie wszyscy nazywali go Stephanie. Całe życie użerał się z siostrą, ale tym razem przegięła. Zdecydowanie. Mogła pogadać ze swoim mężem. Przeszkodzić mu, a nie tylko stać i patrzeć.
Nagle przyszło mu coś do głowy. Może Bruce mógłby pomoc!
Zerwała się z fotela. T-shirt był teraz jak sukienka, a o wiele za duże, męskie jeansy utrudniały chodzenie. Natasha chciała mu coś pożyczyć, ale nie chciał. Jak już coś od Tony'ego. Ostatecznie!
Tony ledwo co powstrzymał się przed śmiechem. Aktualnie niższa od niego blondynka, wpadła do laboratorium, potykając się o swoje za duże jeansy i tonąc w T-shirt'cie.
-Ludzie, musicie mi pomoc! Nie chce tkwić w tym ciele!!! Zróbcie coś!-krzyk poirytowany, tak jak zawsze.
-Dobra. Uspokój się umięśniona Barbie.-Tony nonszalancko machnął ręka.
Stephanie spojrzała na niego wzrokiem, który mógłby zabić. Jak on kochał ta minę.
Loki chyba pierwszy raz w swoim życiu nie wiedział co robi. Ostatnio jego magia zaczęła zanikać. Chciał się po prostu upewnić, ze nadal potrafi rzucić jakiś prosty czar. A teraz nie mógł tego odkręcić. Zdaje się, ze wszystko zawalił.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz